niedziela, 29 października 2017

Thor: Ragnarok



Najnowsza – siedemnasta! – odsłona cyklu „Kinowe Uniwersum Marvela” jest kompletnie niezaskakująca i bardzo męcząca. 



Wyroby Marvel Studios, tj. Disneya już od dawna przestały przypominać filmy. Obecnie są to świecidełka, zaopatrzone w wyrób fabułopodobny.
Z najnowszych filmów MCU jako tako jedynie dawał radę - paradoksalnie bardzo krytykowany - Spider-Man: Homecoming (2017), który w miarę "trzymał się kupy". Z kolei Dr Strange (2016), Strażnicy Śmiechaktyki 2 (2017) i najnowyszy Thor (2017) to tzw. "quip-festy" (termin wymyślony przez 4chanowy board /tv/) czyli niekończące się festiwale złośliwych żartów, uszczypliwych uwag i całkowicie wypranego z emocji braku powagi.

Najnowszy Thor jest nawet gorszy, bo obraża widza, ale "ironicznie". Mówi do widza: "haha! spodziewaliście się, że to się wydarzy? a właśnie, że w takim razie tym bardziej się wydarzy! ale będziemy się z tego śmiać, więc to nie klisza! XD stosujemy kliszę ironicznie! XD"

Ponadto najnowszy Thor bezczelnie odwołuje się do "nostalgii za latami 80.", na której próbuje coś ugrać obecnie co drugi film. W momencie premiery pierwszych Strażników Galaktyki (2014) jeszcze było to w miarę świeże. Obecnie - to tylko odcinanie kuponów. Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na muzykę w scenach dziejących się na planecie Sakaar. Jest to elektroniczna komputerowa muzyczka, niczym z gier na NESA. Jestem PEWIEN, że oryginalnie w filmie planowali wrzucić tam zwykłą symfoniczną muzykę filmową. Ale w postprodukcji zmienili to na syntezatorki, bo uznali, że sukces Strażników Galaktyki, gry Hotline Miami itd. świadczy o tym, że publika lubi "nawiązania" do lat 80. 

Jest to wyraz korporacyjnej polityki Disneya. Disney nie tworzy sztuki, ale produkty narad "garniturowców" w salach konferencyjnych. Nie zdziwiłbym się, jakby w Disneyu pracowały komputery, które algorytmami wymyślają film, który najlepiej się sprzeda.

PS. Cała planeta Sakaar i to, co się tam dzieje (bez wyjątku), to zrzynka z filmu Turbo Kid z 2015. Jest on niezależną kanadyjsko-nowozelandzką produkcją i prawie nikt go nie widział, więc menedżerom z Disneya wydaje się, że nikt nie połączy faktów i nie będzie się czepiał.

PS2. Cała powyższa recenzja, co do słowa, może odnosić się także do filmu Strażnicy Galaktyki 2 (2017).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz