Przed właściwą recenzją postaram
się w skrócie przybliżyć historię serii i kłopotliwej produkcji filmu.
Fani i
tak to wszystko wiedzą, ale nie chcę, by nie-fani poczuli się zagubieni. To
ważne, żeby zrozumieć, co się stało. W niniejszym i kolejnym długim tekście używam też
skrótowców, które rozwijam poniżej.
Postanowiłem nie wnikać w historię
wcześniejszych filmów bazowanych na DC Comics ani innych superbohaterskich, bo
jest tego po prostu za dużo. To, co być może warto sobie przypomnieć, to
„dwulogia” Superman Richarda Donnera
(1978-1980), dwa Batmany Tima Burtona
(1989-1992) i „Trylogia Mrocznego Rycerza” Christophera Nolana (2006-2012).
Obsada Ligi Sprawiedliwości z reżyserem Zackiem Snyderem (trzeci od lewej) |
Liga
Sprawiedliwości (ang. Justice League, JL) to najnowszy film z uniwersum DC Films (potocznie zwanego DC
Extended Universe, DCEU). Jest to piąta odsłona tej serii. Pierwszym był Człowiek ze Stali (Man of Steel, MoS, 2013).
Następnym Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości (BvS, 2016). Kolejnymi: Suicide
Squad (SS, 2016) i Wonder Woman (WW) z tego roku.
MoS i BvS to
dzieła Zacka Snydera – mojego ulubionego reżysera. Uważam go za wizjonera,
prawdziwego artystę, jednego z niewielu w Hollywoodzie. To on, wraz ze
współscenarzystami Davidem Goyerem i Chrisem Terrio, stworzył podstawy pod
uniwersum. Nadał mu ton i wytworzył specyficzny klimat, łączący pozornie
niepoważną tematykę (superbohaterowie) z bardzo głębokimi tematami i
nawiązaniami do sztuki, historii, religii. Dzieła te są bardzo odmienne od
konkurencyjnych wytworów Kinowego Uniwersum Marvela (MCU).
Plakaty wszystkich trzech części trylogii Snydera |
Liga
Sprawiedliwości jest ostatnią
częścią tej trylogii. Miała wieńczyć historię Supermana próbującego odnaleźć
swoje miejsce na Ziemi, nie tylko wśród ludzi, ale także podobnych mu nadistot:
Amazonek, Atlantydów i innych bohaterów: Batmana, Cyborga i Flasha. Snyder
pieczołowicie zaplanował przemianę bohaterów (tzw. bohaterowie dynamiczni):
przede wszystkim Supermana, ale też Batmana i Wonder Woman.
Jest to trylogia dla mnie ważna. MoS i BvS są nie tylko wspaniałe pod względem wizualnym, dźwiękowym,
nastroju i akcji, ale także przekazują coś więcej. To filmy, które zyskują po
każdym kolejnym obejrzeniu. W przeciwieństwie do konkurencyjnych filmów MCU,
postacie u Snydera mają wartości, pokazują uczucia, a grają ich nie
trzeciorzędne serialowe aktorzyny, ale prawdziwi Aktorzy (wspaniałe role
Henry’ego Cavilla, Michaela Shannona, Amy Adams i innych).
Wytwórnia (Warner Bros.) do tej
pory znana była z tego, że raczej
dawała twórcom swobodę artystyczną. W przeciwieństwie do Disneya, którego filmy
(Marvel, najnowsze Star Wars) są „odmierzone od linijki”, Warner Bros. była
„creator-driven”. Natomiast po premierze BvS
jej szefowie (marzec 2016) zaczęli wariować. Już tłumaczę dlaczego. BvS, wielkie dzieło, zostało „zjechane” przez tzw. krytyków.
Krytycy byli przyzwyczajeni do filmów Marvela, które są niepoważnymi komediami
(postacie co chwile rzucają uszczypliwymi uwagami, sarkastycznymi żartami
zwanymi po angielsku quips)
służącymi wyłącznie eskapizmowi, zostali mentalnie odrzuceni od filmu, który
jest poważny, jest właściwie dramatem, w ogóle nie jest śmieszny, a przede
wszystkim jest inny od tego, do
czego są przyzwyczajeni. Ponadto nie podobało im się, że BvS pokazywał, jak media potrafią z czystej nienawiści i dla
złośliwej satysfakcji zniszczyć kogoś, naszczuć jedną dobrą osobę na inną i zmusić
ich do szaleńczej walki. (W filmie Lex Luthor, potentat gospodarczy, manipuluje
mediami, by one naszczuły Batmana i Supermana na siebie). Innymi słowy,
dziennikarze zobaczyli w tym filmie siebie
i nie spodobało im się to, co widzą. Nikt nie lubi, gdy się mu wytyka jego
wady. Dlatego dziennikarze medialni, tzw. krytycy filmowi, zniszczyli ten film.
Jedynie 27% jego recenzji było pozytywnych, a jego średnia ocena to 4,9/10.
Kolejne zastępy osób publicznych zaczęły wylewać najgorsze pomyje na Zacka
Snydera i jego magnum opus. Szkalowanie BvS
i jego reżysera stało się modne. Film – tylko i wyłącznie dlatego, że tak
wypadało! – dostał nawet dwie Złote Maliny. Jednak to wszystko nie umniejszyło
artystycznej Siły tego arcydzieła. Zgodnie ze słowami Marthy Kent z tegoż
filmu: „Ludzie nienawidzą tego, czego nie rozumieją”.
Kolejny film DCEU, Suicide Squad, był w tym czasie już
nakręcony. Został napisany i wyreżyserowany przez David Ayera. Na szczególną
uwagę zasługiwała wtedy postać Jokera – wcielił się w nią Jared Leto, aktor
znany z bardzo dużego zaangażowania w grane postaci, stosujący tzw. method
acting. Joker w tej odsłonie mocno się różnił od Jokera granego przez Jacka
Nicholsona (Batman, 1989) czy Heatha
Ledgera (Mroczny Rycerz, 2008), był
wyjątkowy.
Wytwórnia jednak spanikowała, gdy
tzw. widownia testowa uznała, że film jest słaby, bo za mroczny i za mało
śmieszny. Wszakże to te same zarzuty, które stawiano przed BvS! Zarządzono więc wycięcie wielu scen i dokręcenie nowych, w
których postaci żartują. Także materiały marketingowe stały się bardziej
kolorowe – patrz obrazek. Ostateczny efekt był niezadowalający. Wycięto z niego
prawie wszystkie sceny z Jokerem, przez co stał się tam w ogóle niepotrzebny. W
takiej postaci jak tam był, to lepiej, żeby w ogóle go nie było. Jared Leto
też był rozgoryczony efektem i nie wiadomo, czy zobaczymy go jeszcze w roli
Jokera. Mimo krytycznej porażki, film odniósł komercyjny sukces, dostał Oscara
(!) za charakteryzację, a Harley Quinn zainspirowała tysiące cosplayerek.
Ewolucja loga SS - od ponurego do wesołkowatego. |
Wonder
Woman (maj 2017) była już
zrobiona pod publiczkę. O ile dzieli ona pewne charakterystyczne cechy z
uniwersum Snydera (sceny na Themyscirze, zarys fabuły), to jest filmem
nieodróżnialnym od „flicków” Marvela. Niepowaga, stereotypy, słaba fabuła,
słabe aktorstwo i żenujące dialogi. Uważam, że ten film zasługuje na większą
recenzję i kiedyś ją napiszę. Na razie pomijam go milczeniem, przypominając
jedynie, że został świetnie odebrany przez krytyków i zarobił najwięcej ze
wszystkich filmów DC (to gorzka ironia). Kiedyś pokuszę się o analizę, dlaczego
tak się stało.
Warner Bros. musiało odczuwać
sprzeczne uczucia w stosunku do powstającej właśnie Ligi Sprawiedliwości. Wiedzieli, że wtrącanie się do procesu
twórczego (ang. executive meddling) szkodzi filmowi. Ale z drugiej strony
widzieli, że największy sukces odniosła Wonder
Woman, film będący przeciwieństwem dzieł Snydera. Na pewno mieli ochotę
nagrzebać w JL jak najwięcej, ale
głupio im było tak po prostu wyrzucić Snydera i jego sceny. Nieznane są mi
wyniki narad menedżerów w salach konferencyjnych. Wiem tylko, że gdy Snyder (po
nakręceniu filmu, już na etapie postprodukcji) został zmuszony do odejścia
przez tragedię rodzinną (jego córka popełniła samobójstwo), wytwórnia
postanowiła bezlitośnie wykorzystać tę okazję, by wziąć sprawy we własne ręce.
Wyrzucono kompozytora, zatrudniono nowego, „pod publiczkę”. Na stołku reżysera
posadzono Jossa Whedona, całkowite przeciwieństwo Snydera. Whedon jest jednym z
twórców Marvel Cinematic Universe, autorem niezliczonych „quipów”, scenarzystą
i reżyserem Avengers z 2012.
Zack Snyder i Joss Whedon. |
Whedon wykazał się skromnością. Nie
domagał się, by umieścić go w napisach końcowych (ang. billing) jako współreżysera. Podkreślał, że
jego rola jest czysto techniczna i będzie tylko nadzorował końcowe etapy
produkcji. Nie wiem, czy katastrofa, jaka nastąpiła, jest bardziej winą jego,
czy menedżerów z Warner Bros., których decyzje on posłusznie wykonywał.
Zarządzono bardzo kosztowne (50 mln
dolarów!) dokrętki parę miesięcy po zakończeniu kręcenia. Normalnie, aktorzy po
zakończeniu zdjęć rezerwują sobie miesiąc-półtora na ewentualne dokrętki.
Tutaj, kazano aktorom przybyć na plan kilka miesięcy później, gdy kręcili oni
już swoje kolejne filmy. Gal Gadot w ogóle nie mogła przybyć i wklejono ją do
scen komputerowo. Ben Affleck był w stanie nienadającym się do jakiejkolwiek
pracy (był/jest czynnie uzależniony od alkoholu). Natomiast Henry Cavill miał
wąsy, których nie mógł zgolić (taki wiązał go kontrakt z producentem Mission Impossible 6, w którym wtedy
grał). Więc Warner Bros. musiało w 3 miesiące (!) usunąć cyfrowo zarost z
twarzy Supermana, co wyszło źle. Jego twarz przypomina bardziej Bizarro niż
Supermana. Co więcej, wygląda tak w większości scen, co pokazuje, jak dużo
oryginalnego materiału zostało usunięte i zastąpione nowym, autorstwa Whedona.
Nienaturalnie wyglądająca twarz Cavilla |
Mógłbym długo pisać o tym, jak film
POWINIEN wyglądać według zamysłu Snydera, a jak WYGLĄDA. Wiadomo to ze
zwiastunów oraz usuniętych scen, które wyciekły, a poza tym bardzo wyraźnie
widać, które sceny są Snydera, a które Whedona. Fani już teraz dokonują bardzo
szczegółowych analiz i powoli rozkręca się afera.
Jednak w nadchodzącej recenzji postaram się w miarę bez uprzedzeń
opisać jaki film jest w tym momencie; jaki jest końcowy produkt. Uwaga, nie
będę unikał spoilerów! (chociaż w sumie nie ma czego spojlerować).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz